Aktualności 18 września 2024
370Views
Dezinformacja, deep fake i antagonizacja to techniki wykorzystywane codziennie do manipulowania nami. Ich podstawowym narzędziem są obrazy. Obraz zostaje w naszej pamięci, niejako się odkłada. Czasami chcemy “odzobaczyć” to, co widzieliśmy, ale nie możemy. To coś cały czas z nami jest. Często natykamy się na nie przez przypadek, nie z własnej woli. Nie szukamy ich, one tam po prostu są. Natomiast my w dobie coraz silniej rozpychającej się AI coraz gorzej radzimy sobie z odróżnianiem zdjęć prawdziwych od tych fake’owych. Tymczasem w internecie są możliwości i narzędzia, które warto znać, by zwiększyć swoje szanse w tej rozgrywce.
Po raz kolejny przecierasz oczy. Powiększasz fotografię, badasz szczegółowo każdą jej część. Weryfikujesz kadrowanie, sprawdzasz krawędzie, patrzysz na kolory, szukasz deformacji. Ostatni rzut oka na zdjęcie i w końcu podejmujesz decyzję. To nie jest prawdziwa fotografia. Przy niektórych wytworach sztucznej inteligencji od razu widać, że zdjęcie nie jest prawdziwe, że jest z nim coś nie tak. Przy innych trzeba się mocno wpatrywać, powiększać, analizować szczegóły, wspierać różnymi narzędziami. Zdjęcia stworzone przy pomocy różnego rodzaju narzędzi wykorzystujących sztuczną inteligencję czasami nie radzą sobie ze złożonością ludzkiego wyglądu. Dlatego analizę zaczynaj zawsze od twarzy: patrz na oczy, uszy, nos, włosy.
Tak jak na poniższym zdjęciu. Wystarczy na nie spojrzeć, by zauważyć, że nie zostało ono zrobione, a jest wygenerowane. Małżowina uszna jest zniekształcona.
Te zniekształcenia dotyczą też palców, czy tak jak w poniższym przypadku mięśni brzucha. Ta pani (poniżej) ma ich zdecydowanie za dużo, a i sam pępek nie wygląda na prawdziwy.
W przypadku zdjęć wygenerowanych przez narzędzia AI często obowiązuje też zasada – jeśli jest zbyt piękne by było prawdziwe, to zapewne tak właśnie jest (czyli nie jest prawdziwe).
W przypadku większości zdjęć mnie osobiście wystarcza kombinacja Google Image, Bing Image Search, TinEye i Pimeyes.com. Te narzędzia, w dużej mierze darmowe, pomagają w znalezieniu różnych rodzajów wariacji danych obrazów, jak i powiązanych z nimi informacji. Każde z tych narzędzi różni się też tym jakiego rodzaju wyniki zwraca. Dużą przewagą Google i Bing są gigantyczne ilości obrazów i fakt, że przeszukują one media społecznościowe. Google często indeksuje obrazy z publicznych profili na Instagramie. Dobrze indeksuje też zdjęcia z tweetów, czy obrazy z Pinteresta. Za to Bing nieźle radzi sobie z indeksowaniem obrazów z publicznych postów na Facebooku, czy zdjęć z publicznych profili i postów na LinkedIn. W obu wyszukiwarkach znajdziemy też zdjęcia z Flickr.
W Google i Bing Image nie znajdziemy za to twarzy. Przy próbie takiego wyszukiwania otrzymuje się informację „Wyniki dotyczące osób podlegają ograniczeniom” lub “Results for People are Limited”.
Zakaz rozpoznawania twarzy w narzędziach takich jak Google i Microsoft Bing został wprowadzony w wyniku nowych regulacji Unii Europejskiej dotyczących sztucznej inteligencji. Zgodnie z Ogólnym Rozporządzeniem o Ochronie Danych (RODO) przepisy te mają na celu ochronę danych osobowych obywateli UE i zapobieganie potencjalnym nadużyciom technologicznym, takim jak masowy nadzór i naruszanie praw człowieka. Ten ogólny zakaz ma na celu też ograniczenie niekontrolowanego użycia tej technologii. Narzędzia te nie rozpoznają więc też zdjęć wygenerowanych przez AI, takich jak np. te poniższe.
Za to jeśli tylko chcecie znaleźć pieska, to tego problemu nie ma:
Problemów nie powinno stwarzać również poszukiwanie rysunku:
TinEye również nie wykorzystuje technologii rozpoznawania twarzy. Nie znajdziecie więc z jego pomocą różnych obrazów przedstawiających te same osoby lub obiekty. Za to dokładne lub zmodyfikowane kopie tego samego obrazu już powinien dać radę wyszukać. TinEye ma mniejszą bazę danych, która obejmuje głównie zdjęcia stockowe, starsze zdjęcia, czy memy. Program znajduje też obrazy, które zostały przycięte, zmienione kolorystycznie lub lekko obrócone. Pomija za to te, które zostały odwrócone lub bardziej drastycznie zmodyfikowane. Ten serwis skupia się bowiem na dopasowywaniu całych obrazów, a nie na identyfikacji twarzy lub obiektów na obrazach.
Warto przy tym pamiętać, że jeśli jest niewystarczająco dużo obrazów pasujących do naszego wyszukiwania w grafikach, to wyszukiwarki zwracają inne zdjęcia. Zamiast wyszukiwanego obrazu otrzymacie wtedy materiały, które są podobne do poszukiwanego tematu lub z nim związane, ale niekoniecznie odpowiadające zapytaniu. Co ciekawe gdy nie ma grafik, to wyszukiwarki wyświetlą wyniki tekstowe, które mogą zawierać informacje na temat poszukiwanego obrazu. Mogą pojawić się też sugestie innych fraz, które mogą pomóc w znalezieniu odpowiednich obrazów.
Z wyszukiwaniem twarzy świetnie za to radzi sobie Pimeyes.com. Serwis potrafi rozpoznawać twarze na zdjęciach z niezwykłą precyzją. Jest to też wyszukiwarka, która daje możliwość znalezienia wszystkich zdjęć danej osoby w internecie, w tym tych, o których istnieniu ona sama nie miała pojęcia. Serwis ten jest powszechnie krytykowany za naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych (RODO). Zarzuca mu się też brak przejrzystości algorytmów w oparciu, o które działa i dosyć częste zmiany właścicielskie. W przeciwieństwie jednak do Google czy Bing, system ten nie przeszukuje mediów społecznościowych. Jednak, jak w poniższym przykładzie, system ten wyszuka zdjęcia podobne, które zostały wygenerowane przy pomocy różnego rodzaju narzędzi AI. A to jest niezwykle przydatne przy weryfikacji, czy dane konto jest fałszywe.
Tam, gdzie jest wysoka jakość danych treningowych. By narzędzie działało poprawnie potrzebuje danych, danych i jeszcze raz danych. Jeśli materiału wyjściowego jest za mało, to narzędzie będzie miało problemy z dokładnym rozpoznawaniem obrazu. Warto też pamiętać, że wszelkie zmiany, jakie są nanoszone na zdjęcie, utrudniają jego znalezienie za pośrednictwem wyszukiwarek. Przycinanie, obracanie i dodawanie filtrów wpływa na skuteczność wyszukiwania obrazów w Bing i Google. Zmieniają się wtedy proporcje i orientacja zdjęcia, co utrudnia algorytmom rozpoznanie obrazu.
Z kolei dodanie filtrów czy zmiana rozdzielczości powodują, że zmieniają się kolory i kontrasty na zdjęciu, co też ma bezpośredni wpływ na wyniki wyszukiwania.
Dlatego tak istotne jest korzystanie z platform oferujących bogate i różnorodne zbiory danych. Korzystajmy z tych, które na bieżąco aktualizują swoje rozwiązania, tak by nadążyć za coraz lepszymi technikami fałszowania. Zwracajmy uwagę na to, czy narzędzia z których korzystamy faktycznie potrafią precyzyjnie analizować i interpretować to, co znajduje się na danym obrazie. Sami też trenujmy się w rozpoznawaniu czy zdjęcie jest zmanipulowane czy też nie. Tych umiejętności naprawdę można się nauczyć. Często wystarczy kilka kliknięć, by sprawdzić jaki rodzaj kont publikuje dane fotografie czy obrazy.
Bez wątpienia coraz częściej będziemy mieli problem z rozpoznaniem, czy dany obraz jest zmanipulowany, czy nie. Dlatego, zanim tego nie sprawdzimy, nie podawajmy dalej kolejnej sensacyjnej wiadomości.
Oczywiście warto pamiętać, że technologia sama w sobie nie jest rozwiązaniem – to, jak ją wykorzystujemy zależy tylko i wyłączne od nas. Od naszej wiedzy, umiejętności albotego czy po prostu chcemy z tych narzędzi skorzystać. Nie istnieje też jedno narzędzie, któr samow sobie byłoby najlepsze. Rodzaj platformy, z której korzystamy, powinien być więc dobrany do konkretnego problemu, jaki chcemy rozwiązać.