Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Ależ ja nie ten produkt kupiłam, czyli o podróbkach w Internecie

Zdjęcie wygląda rewelacyjnie, cena przyciąga jak magnes, walczymy ze sobą, wychodzimy ze strony, znów wracamy, porównujemy ceny w innych serwisach… Nigdzie indziej nie jest tak tanio, a i sam produkt woła do nas „kup mnie”. W końcu klikamy „dodaj do koszyka”, płacimy i dostajemy coś, co w niczym nie przypomina rzeczy, jaką chcieliśmy kupić…

No cóż, w czasach, gdy ponad 2% całego handlu światowego stanowią podróbki, nietrudno takową nabyć. Jednocześnie też, patrząc na skalę i mnogość fałszywych produktów w sieci, można odnieść wrażenie, że właściciele znaków towarowych zaprzestali walki i oddali internet walkowerem wszelkiego rodzaju oszustom żerującym na ich produktach.

Czy faktycznie korporacje nie interesują się tym co się dzieje z ich produktami w sieci?

W „świecie idealnym” producent ma kontrolę nad tym kto sprzedaje jego produkty, a zakupy są dokonywane wyłącznie w oficjalnym sklepie online lub od autoryzowanych sprzedawców. Taką listę zazwyczaj można znaleźć na oficjalnej stronie producenta.

Niestety jednak świat nie jest idealny, a produkty są fałszowane. Dlatego też poza prośbą o zakupy w ramach oficjalnych kanałów sprzedaży, właściciele marek podejmują także różnego rodzaju działania mające zabezpieczyć ich produkt w sieci. Firmy tłumaczą, że podrobione produkty często łudząco przypominają oryginalne i że fałszowane jest wszystko począwszy od opakowania, po kartę gwarancyjną, czy numery seryjne włącznie. By pokazać klientom jak odróżnić prawdziwy produkt od fałszywego, piszą poradniki, współpracują z YouTuberami, czy platformami e-commerce. Często te produkty naprawdę ciężko odróżnić. Poniżej na zdjęciu znajdują się słuchawki Beats Solo2 Wireless firmy Bose. Z lewej strony słuchawki prawdziwe, z prawej fałszywe.

By nie wzbudzać podejrzeń, nawet cena jest porównywalna lub niewiele niższa. Niezwykle trudno jest więc tak naprawdę nie dać się nabrać.

Producenci informują też, że gwarancja obejmuje wyłącznie produkty nabyte w autoryzowanych punktach sprzedaży, a na stronach właścicieli danych marek lub produktów znajdują się formularze, które można wypełnić w przypadku, gdy natrafimy na podrabiane produkty w sieci.

Do ochrony produktu odelegowuje się też osoby wewnątrz organizacji, które wspomagają firmy zewnętrzne, zajmujące się ochroną praw autorskich i programy automatycznie wyszukujące chronione produkty. Narzędzia te mają za zadanie automatyczne skanowanie internetu i wyłapywanie podrobionych towarów, np. po kształcie znaku towarowego lub napisie znajdującym się na danym produkcie. Poza takimi rozwiązaniami większość dużych platform e-commerce posiada też różnego rodzaju programy wsparcia ochrony produktu. Po przejściu weryfikacji (w której wykazujemy, że faktycznie reprezentujemy daną markę), do takiego systemu możemy wgrać swoje logotypy i przykłady produktów. Następnie na bieżąco będziemy dostawać informację o tym, że nasze produkty znalazły się na danej platformie. W tego rodzaju systemach istnieje też możliwość automatycznego blokowania i usuwania dodanych ofert i to zanim staną się one ogólnie dostępne i widoczne na platformie.

Właściciele marek współpracują również z organami ścigania. Zdarza się, że właściciel danej marki wraz z platformą handlową występuje z pozwem sądowym przeciwko firmom wprowadzającym do obrotu podróbki. Przykładowo w maju 2023 roku Canon podjął tego rodzaju działanie wspólnie z Amazon.

Jednocześnie firmy przeszukują internet w poszukiwaniu podróbek i zgłaszają tego rodzaju naruszenia do wyszukiwarek internetowych. Przygotowywane są wtedy zgłoszenia prawne w celu zaprzestania indeksowania takich sklepów internetowych i produktów.

Sklepom i platformom pomagają też rozwiązania prawne. W czerwcu 2023 Stany Zjednoczone przyjęły ustawę o uczciwości na internetowych rynkach detalicznych (INFORM).

Przepisy te nakładają na właścicieli platform handlowych obowiązek udostępniania danych sprzedawców zarówno służbom, jak i klientom.

Na koniec wreszcie – firmy kupują kopie swoich produktów(podróbki) po to by je porównać z oryginałem. Następnie wprowadzają niewielkie różnice w wyglądzie, tak by osoby, które faktycznie potrafią rozpoznać ich produkt, umiały go natychmiast zweryfikować. To może być zmiana koloru szwu, miejsce w którym znajduje się logotyp na produkcie, czy też wielkość samego logotypu.

A skoro tyle pracy się wkłada w ochronę, to …

… Jak to się w takim razie dzieje, że tych podrobionych towarów jest w sieci tak dużo?

Firmy podszywające się pod znane marki również mają opracowane techniki, które minimalizują możliwości ich wykrycia. Przede wszystkim tak fotografują produkt, by logo było nie w pełni widoczne lub je zamazują, masowo zmieniają rozmiar zdjęć produktów i manipulują kolorystyką.
Często manipulują też słowami kluczowymi. Słowa kojarzone z daną marką są upychane gdzie się tylko da w ramach danej strony lub wrzuca się je do materiałów generowanych w sposób automatyczny. Częstą praktyką jest również pisanie podrabianych nazw marek z niewielkim błędem. Fałszerzom zależy na tym, by sama nazwa była nadal rozpoznawalna, ale by systemy przeszukujące platformy handlowe w oparciu o określone słowa kluczowe tej nazwy nie wyłapały. Systemy automatycznie wyszukujące naruszenia działają bowiem na zarejestrowanych wzorcach znaków towarowych, czy produktów.

Zauważalne jest też używanie ogólnych sformułowań, takich jak np. „ponadczasowe, luksusowe, oryginalne” itp. – zamiast nazwy samego produktu.

Codziennie obserwujemy też szereg działań mających za zadanie zmanipulowanie algorytmów wyszukiwarek w celu osiągnięcia wyższych pozycji w ramach wyników wyszukiwania. Prowadzi to do krótkoterminowej poprawy wyników w rankingu, ale długoterminowo jest dla witryn szkodliwe. Nikt się jednak tym nie przejmuje, że sklep może zostać usunięty całkowicie z wyników wyszukiwania lub obniży mu się znacząco pozycję. W tego rodzaju przedsięwzięciu ta groźba jest naprawdę nieistotna – strony te i tak są na rynku naprawdę krótko, a rejestrowane są ich hurtowe ilości. W Polsce CERT prowadzi listę z ostrzeżeniami dotyczącymi tego rodzaju stron i jest ona niezwykle długa.

W ramach tych praktyk obserwujemy też automatyczne generowanie treści na stronach www, wielokrotne powielanie oficjalnych informacji prasowych, upychanie słów kluczowych, gdzie się tylko da, przekierowania, farmy linków. Widzimy też spam w opisach rozszerzonych, automatyczne generatory zapytań do Google, strony z subdomenami lub domeny ze zduplikowaną treścią, sztuczne przekierowania itp.

Jedną z ciekawszych technik na jaką natrafiamy w naszej pracy są ograniczenia geolokalizacyjne – aby uniknąć oskarżeń o podróbkę, towary niedostępne w jakiejś części globu lub kraju sprzedaje się w innej lokalizacji, jednocześnie blokując możliwość zobaczenia danego sklepu z domen kraju oryginalnego pochodzenia produktu. Tego rodzaju oszustwa weryfikuje się przy użyciu VPN.

Ale jak to jest, że te sklepy „dają radę” ?

Tutaj do gry wchodzi reklama. Oszuści zakładają setki kont reklamowych na różne spółki, które są wzajemnie powiązane i przeprowadzają regularne kampanie reklamowe.
Reklamy te są kierowane na określona słowa kluczowe związane z marką, pod którą się podszywają, lub np. kierują reklamę tylko do osób wyszukujących grafikę.
Bywa i tak, że witryny oszustów mają wyższą pozycję w rankingu wyników wyszukiwania niż oryginalna witryna; a ponieważ ludzie klikają na pierwsze wyniki wyszukiwania, to może się okazać, że strona podszywająca się pod markę ma większy ruch niż sama marka.
To z kolei może doprowadzić do spadku sprzedaży w oficjalnym sklepie online, czy zmniejszyć ruch organiczny na witrynie.
Każda firma, która ma popularny produkt powinna się liczyć z tym, że będzie on fałszowany i podrabiany. Pisząc to nie mam na myśli tylko drogich perfum, torebek, czy butów. W pierwszej dziesiątce najczęściej fałszowanych rzeczy są np. zabawki, czy leki.

Co w takim razie robić ?

Przede wszystkim przestać udawać, że problemu nie ma i sprawdzić, gdzie nasze produkty są dostępne w internecie. Nie powinniśmy się tutaj ograniczać tylko do lokalnego rynku, na którym występujemy. Skoro fałszerze działają globalnie, to my też powinniśmy weryfikować obecność naszych produktów na różnych rynkach i na różnych platformach.
Duże platformy e-commerce i social media wydają się naturalnym miejscem, gdzie warto rozpocząć nasze działania. One same wychodzą też naprzeciw właścicielom znaków towarowych, udostępniając dla nich różnego rodzaju programy wsparcia produktów.
Jeżeli w firmie nie ma osób z kompetencjami potrzebnymi do uruchomienia takiego narzędzia, to można to zlecić firmie zewnętrznej.
Proces monitoringu obecności naszych produktów w internecie nie powinien się jednak kończyć tylko na dużych platformach sprzedażowych. Równie dużą wagę powinniśmy przykładać do kampanii reklamowych wykorzystujących nasze produkty. Oszuści korzystają z takich samych metod jak legalnie działające firmy, czyli kupują płatne reklamy w wynikach wyszukiwania, linki w mediach społecznościowych, czy sponsorowane wiadomości wysyłane na komunikatory.
Żądania dotyczące usunięcia reklamy, czy treści, należy wysyłać też do firm hostujących fałszywe strony. Jeśli takie firmy są na bieżąco informowane o naruszeniach dokonywanych przez ich klientów, mogą również reagować formalno-prawnie.
Warto też zawsze poznać specyfikę handlową lokalnych rynków e-commerce. Czasami jest tak, że lokalne platformy są dużo popularniejsze niż ich globalne odpowiedniki (jakakim np. Allegro w Polsce).
Warto też zrobić listę najczęściej fałszowanych produktów. Często jest tak, że nie trzeba chronić wszystkich, bo tylko niewielka część naszych produktów jest faktycznie podrabiana. Dzięki temu będziemy wiedzieli co, i w jakim zakresie, jest podrabiane.
Weryfikując w jaki sposób sprzedawana jest nasza marka, dobrze jest korzystać z różnych wyszukiwarek terytorialnych. Jeśli namierzymy podróbki, trzeba wykorzystać to, że ma się zarejestrowane znaki towarowe, czy prawa do wzorów w różnych krajach. Przy zgłoszeniach do platform zawsze trzeba udowodnić, że jest się faktycznym właścicielem danego znaku, tak więc te dokumenty powinny być możliwe do weryfikacji w kilku wersjach językowych. Warto też być otwartym i świadomym tego, że prawie na pewno będziemy usuwać swoje produkty z platform, o których istnieniu jeszcze kilka dni temu nie mieliśmy pojęcia.

Warto także informować opinię publiczną o podejmowanych przez nas krokach formalno-prawnych i pozwach sądowych przeciwko fałszerzom. Marki, które stale monitorują i usuwają podrabiane towary z przestrzeni internetowej z czasem są coraz mniej atakowane. Zbyt dużo wysiłku i pracy kosztuje bowiem ciągłe reklamowanie towarów, które w zasadzie natychmiast są usuwane.

Warto pamiętać, że byt duże ilości podrabianych produktów w sieci mają bezpośredni wpływ na sprzedaż, a co za tym idzie na przychody każdej firmy.
Istnieje też ryzyko, że klient zakupi podróbkę myśląc, że to oryginał. A to z kolei może prowadzić do rozczarowania i zniechęcenia do dalszego korzystania z danego brandu.

Podsumowując – brak reakcji na sprzedaż fałszywych towarów w internecie może mieć poważne konsekwencje dla każdej firmy, wpływając na jej przychody, relacje z partnerami biznesowymi, doświadczenia klientów, skuteczność działań marketingowych, a także odpowiedzialność prawną.

Benita Jakubowska – Antonowicz Ighto.pl
Pokaż komentarzeUkryj komentarze

Napisz komentarz